Od pisania też czasami potrzebny jest odpoczynek, ale ile można milczeć... Święta minęły w rodzinnej atmosferze. Chociaż tak daleko od domu myślami byliyśmy z naszym bliskimi. Iście polska wigilia z Anią i Pierrem z opłatkiem i świątecznymi potrawami. Na stole barszcz czerwony, zupa grzybowa, zamiast karpia łosoś (wyjątkowa ryba) z chrzanem po litewsku, na deser serniczek, makowiec z jabłkami. Najważniejsza jednak przy okazji świąt jest atmosfera, bo chociaż na stole byłyby najlepsze dania to same one nie spowodują, że poczujemy się lepiej (choć na pewno się do tego mogą przyczynić).

Wigilia po polsku, ale już pierwszy dzień świąt po irlandzku, a to za sprawą Ani. Łosoś wędzony z sodowym chlebem, indor z sosem żurawinowym, świąteczny pudding, ciasto mięsne (tylko z nazwy, bo na słodko i bez mięsa) to najważniejsze potrawy, którymi się raczyliśmy.
Było pięknie, było uroczyście, każde z nas się o to postarało by te święta był wyjątkowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz