poniedziałek, 16 lipca 2007

Tempus Fugit

O prędkości irlandzkiego czasu

Jesteśmy w Irlandii już prawie 4 miesiące i nie wiadomo kiedy ten czas zleciał. Na samym początku, czyli przed znalezieniem pracy wszystko działo się powolutku, a każdy dzień obfitował w różnego rodzaju nowe odkrycia. Zachwyt, zachyśniecie się innością wyspy. Później wszystko zaczęło dziać się coraz szybciej i szybciej. Kiedy tu przyjechaliśmy młode łabędzie były jeszcze w skorupkach. Wkrótce potem (okres wysiadywania jaj to 35 do 40 dni) wykluły się szare maleństwa. Jak szybko mija tu czas uzmysławiamy sobie patrząc właśnie na te "brzydkie kaczątka".
Teraz praca w fabryce, w której jesteśmy jak roboty, po powrocie do domu stajemy się wegetującymi roślinami. I tak w kółko od 23.oo do 7.oo praca, potem od 9.oo do 15.oo (czasem dłużej) sen, jakiś obiad, kilka telefonów do rodziny i o 22.oo wychodzimy z domu do pracy. Krótko rzecz ujmując poddaliśmy się rutynie. Teraz trzeba będzie sie jakoś z tego wydostać.




PS. Między człowiekiem i czasem istnieje nieroztrzygalny konflikt, który zawsze kończy się klęską człowieka - czas człowieka unicestwia.
/Ryszard Kapuściński ''Heban''/

Brak komentarzy: